Rozliczne dokonania literackie Jacka Idziego Przybylskiego są nauce i krytyce dobrze znane, nawet sławne. Jest to jednak sława wątpliwa, którą właściwiej należałoby nazwać – osławieniem. Przybylski, erudyta niezwykły, od dawna uchodzi za tego, kto porażającą obfitość dzieł literackich, w jego mniemaniu poetyckich, wypełnił równie porażającą masą językowych dziwactw, kierowany pychą i zarozumiałością, wbrew zdrowemu rozsądkowi przekonany, że wzbogaca polską kulturę. Liczba przyswojonych przez Przybylskiego polszczyźnie dzieł literatury światowej jest rzeczywiście imponująca. Są wśród nich przede wszystkim fundamenty klasycznej poezji epickiej, dydaktycznej i elegijnej: Iliada i Odyseja Homera (oraz przypisywany mu poemacik heroikomiczny Batrachomyomachia), dzieła Hezjoda, Georgiki i Eneida Wergiliusza, Sztuka poetycka Horacego, elegie wygnańcze Owidiusza. Wśród tłumaczeń literatury nowożytnej wspomnieć zaś należy: Wiersz o krytyce Alexandra Pope’a (1790) i pionierskie przekłady Luzjady, czyli odkrycia Indii Wschodnich Luisa Camõesa (1790) oraz mistycznych eposów Johna Miltona: Raj utracony (1790) i Raj odzyskany (1791). Osobną i właściwie dotąd niezgłębioną kwestią pozostaje estetyczna wartość powyższych przekładów. Wielokrotnie cytowane z nich oderwane wyimki istotnie mogą pozostawić u czytelnika wrażenie nienaturalności wypowiedzi, komplikacji szyku i składni zdania, i aż tak bardzo energicznego drążenia słowotwórczego potencjału języka polskiego – czy nawet jakiejś wypreparowanej zeń mowy nowo-słowiańskiej – że wyrzeźbione czy wykute z niej wyrazy mają kształt tylko poszarpanych strzępów. Jest to jednak wrażenie nie całkiem prawdziwe, ponieważ cytaty owe bywały przez krytyków w złej wierze wyjmowane z kontekstu artystycznego, a zarzuty wobec szczegółów nie przechodziły zazwyczaj próby rzetelnej lektury całości dzieł ani cierpliwego porównania ich z oryginałami. Do tego dodać należy także wewnętrzną ewolucję jego pisarstwa. Przełom – czy może ostrożniej: rozwój – twórczości Przybylskiego w jego późnych latach ugruntowany był na przesłankach nowoczesności; nie tylko i nie tyle estetycznych, co patriotycznych, na pewno nie bez udziału złudzeń słowianofilskich – ale w ostatecznym rachunku stanowił niewątpliwie powrót do dawnej estetyki barokowej. Dzieła te czekają na wnikliwą analizę bez apriorycznych uprzedzeń i na bezstronną ocenę. |
|