Na problem wzajemnego stosunku konfucjanizmu i liberalnej demokracji można spojrzeć z dwu stron. Z jednej przez pryzmat trudności, jakie mają kraje cywilizacji konfucjańskiej z zaadoptowaniem się do politycznych warunków jakie niesie ze sobą technologiczne zbliżenie z krajami zachodniej demokracji. Z drugiej zaś strony, angażując tak dla Zachodu charakterystyczną skłonność do koncepcyjnego otwarcia na nowości, można by było spojrzeć na ów problem z zamiarem wzbogacenia naszego doświadczenia, naszego obrazu świata. Moglibyśmy zastąpić niedojrzałe zafascynowanie tzw. "mądrością Wschodu" dojrzałością rzetelnej wiedzy o niej. Moglibyśmy spróbować uzupełnić legendę o skuteczności, jaką przez nią cywilizowani ludzie wykazują się w technologicznym wyścigu, który zwyczajowo na Zachodzie utożsamiany jest z postępem, zrozumieniem doświadczeń, z których ta skuteczność wypływa.
Czy prawdziwe jest przekonanie Rawlsa, że różnice kulturowe dotyczą jedynie zakresu stosowania pojęć i przypisywanej im wagi? Przeprowadzone badania porównawcze wskazują, że w omawianych przypadkach są one o wiele głębsze. Z pewną ilością pojęć i koncepcji liberalnych nie spotkamy się w konfucjanizmie w żadnej formie. Dotyczy to na przykład tak ważnego pojęcia jak wolność. Nie spotkamy tu również idei równości, postępu, idei obywatelstwa i całej skomplikowanej problematyki obiektywności sądzenia.
Z drugiej strony, w liberalnej demokracji nie znajdziemy pojęcia organicznej hierarchii, wzrostu i dojrzewania, ponieważ ludzie przez nią cywilizowani nie mają silnego doświadczenia lokalności. Mamy w obu przypadkach do czynienia z szeregiem całkowicie różnych, przeciwstawnych wartościowań. Dla jednych uwikłanie w otoczenie jest efektem pozytywnym, dla drugich jest społeczną (i psychologiczną) patologią. Jedni nie mogą się dopatrzyć w konflikcie żadnych cech dobroczynnych, inni widzą go jako warunek twórczości i rozwoju. Dla jednych stanowione prawo jest władne jedynie korygować nieobyczajnych ludzi, dla drugich ma w sobie walor cywilizującego elementu kultury; itd.
Jak tak głęboką różnicę potraktować? Sądzę, że udało mi się w mojej pracy uzasadnić przekonanie, że nie ma jakiegokolwiek sensu próba odpowiedzi na pytanie o to, który z tych zestawów pojęć jest prawdziwy, a który fałszywy. Bowiem przejście od jednego do drugiego może się odbywać tylko na drodze zdobywania nowych doświadczeń, na drodze poszerzania wrażliwości etycznej, moralnej. |
|